powrót do:   strona główna   Ludwik Wiszniewski

O BARTOSZKU ŚPIOSZKU - książka z bajkami autorstwa Ludwika Wiszniewskiego

Instytut Wydawniczy "NASZA KSIĘGARNIA", WARSZAWA 1948

nakład 5 500 egz., format 170 x 240 mmm

O BARTOSZKU ŚPIOSZKU I JEGO PRZYGODZIE W ZACZAROWANYM OGRODZIE

Miał Bartoszek latek osiem. I miał młodszą siostrę Zosię, i braciszka Obiboczka, który nie mógł spać bez smoczka.
     Miał Bartoszek własne łóżko z materacem i poduszką, i kołderką, i z piernatem - takie łóżko miał bogate. Bo Bartoszek lubił spanie. Nieraz przespał swe śniadanie, nieraz przespał i obiadek. Był to śpioszek-niedojadek: chude rączki, nóżki chude - że mógł chodzić, było cudem! Brzuszek płaski, cienki nosek - taki był ten śpioch - Bartoszek.
     Nie spodziewał się nikt zmiany. Stale chłopiec był zaspany. Aż tu nagle, Boże mocny! przybył poseł z krain nocnych.
     - Słuchaj pilnie, mój Bartoszku! Jestem posłem króla śpioszków. Na królewskim jego dworze spał dniem, nocą każdy może. Mówię prawdę, z tego słynę! Król zaprasza cię w gościnę do krainy snów i marzeń. Chodź, świat dziwny ci pokażę!
     A Bartoszek, jak Bartoszek:
     - Bywaj zdrowa! - rzekł do Zosi. Do braciszka nie rzekł słowa. W świat nieznany powędrował.
     Król powitał chłopca czule:
     - Gdy ja umrę, będziesz królem. Będziesz siedział na tym tronie... - i rozmowy był już koniec.
     Król zachrapał. A po chwili chłopca także położyli na tapczanie w złotej sali... Wkrótce wszyscy w zamku spali.
     Spał Bartoszek długo, długo. Jedną dobę, potem drugą - więc się wyspał hej! do woli. Chciałby przejść się, poswawolić. I był głodny. Mówiąc szczerze, zjadłby kaszki dwa talerze. Nawet barszczyk bez śmietany byłby mile powitany!
     Ale w zamku spokój, cisza. Nie troszczą się o przybysza. Więc do króla Bartoś poszedł:
     - O śniadanko grzecznie proszę!
     Król otworzył śpiące oczy. Z gniewu w gorę aż podskoczył, posiniała mu twarz blada...
     - tutaj śpi się, a nie jada!
     Nieprzyjemna awantura!... Za kotarę smyk dał nura.
     Do kuchmistrza potem poszedł:
     - O śniadanko grzecznie proszę! !...
     Kuchmistrz przetarł śpiące oczy. Razem z łożem aż podskoczył. Spąsowiała mu twarz blada:
     - Tutaj śpi się, a nie jada!
     Zwiał Bartoszek do ogrodu, do ogrodu dziw-piękności.
     - Tu już nikt się nie rozzłości, tutaj nikt się nie pogniewa: ni te kwiaty, ni te drzewa...
     Nagle ujrzał wielkie grusze.
     - Ach, choć jedną zerwać muszę!
     Już miał w ręku piękny owoc, gdy usłyszał szept nad głową:
     - Precz stad, zmykaj szuru-buru!... Te gruszeczki są z marmuru!
     - Gdzie się ruszę - niespodzianki!
     Wszedł Bartoszek do altanki. Siadł na ławie, odpoczywa. A tu ława, jakby żywa, podskakuje, zrzędzi, gderze:
     Czemu nie śpisz, kawalerze? co cię trapi, co cię boli, czemu spać nam nie pozwolisz?
     - Jestem głodny, grzeczna ławo, chciałbym ogrzać brzuszek kawą.
     - Tu jadają raz na tydzień... Ach, ogrodnik żwawo idzie! Jest to magik i czarodziej, co chce - robi w tym ogrodzie. jeśli ciebie zauważy, oczkiem mrugnie ze dwa razy, coś tam szepnie cichym głosem - zamieni cię w chrzan lub oset.
     Chłopiec szepnął:
     - Boże drogi! - no i w nogi. Chyłkiem, bokiem zmykał, zmykał, aż wpadł w ręce ogrodnika.
     Gdy ten chłopca zauważył, mrugnął okiem cztery razy, coś tam szepnął raz po raz i zamienił chłopca w chwast.
     Całe szczęście, że przypadkiem przyszła Zosia zrywać kwiatki.
     - Słuchaj, Zosiu! - szepnął groszek - w chwast zaklęty jest Bartoszek... krzyknij głośno: kara - kar, wnet ominie go zły czar.
     Ledwo okrzyk echem poszedł, przed Zosieńką stał Bartoszek.
     Było dużo wrzawy, pisku, moc całusów i uścisków i przyrzeczeń jednocześnie, że się będzie wstawać wcześnie.

 

JAK GOSPOSIA ZAGINĘŁA

 

 JAK BRONEK WRONKA ZOSTAŁ GAWRONEM

ZŁOTA KULA

 

DOBRE SERUSZKO

TYLKO SIĘ NIE BÓJ!...

 [książka w posiadaniu Joanny i Piotra Wiadernych, lipiec 2006]