powrót do strona główna Tomasz Wiszniewski
teatr TV w reżyserii Tomasza Wiszniewskiego - BLUES | |
Rok produkcji: | 1999 |
Czas: | 67 min |
Autor: | Robert Brutter, Tomasz Wiszniewski |
Reżyseria: | Tomasz WISZNIEWSKI |
Scenografia: | Magda Dipont |
Kostiumy: | Dorota Roqeplo |
Zdjęcia: | Andrzej Wolf |
Występują: |
Mirosław Baka (Blues), Tomasz Dedek (Gała), Artur Żmijewski
(Valentino), Małgorzata Hajewska (Chudy), Ewa Skibińska (Śliczna),
Krzysztof Globisz (Stysiek), Stanisława Celińska (Profesorka), Monika
Mrozowska (Monika), Wojciech Klata (Chłopak), Paweł Ławrynowicz
(Bronx), Wojciech Biedroń (Wodzirej), Łucja Kuklińska, Karolina
Nowakowska (Dziewczyny)
|
Współczesna sztuka podejmująca wiecznie nośny temat rozliczenia z własnym
życiem. Bohaterowie "Bluesa" to czterdziestolatkowie, którzy
spotykają się na balu absolwentów w swym dawnym liceum. Nie widzieli
się przez ostatnie dwadzieścia lat. Przez ten czas różnie im się
wiodło. Gała jest nieźle prosperującym cukiernikiem, Śliczna
wychowuje samotnie dziecko i ma niewielki butik, Valentino zrezygnował
z aktorskich ambicji na rzecz intratniejszego prowadzenia teleturniejów,
Chudy po zmianie płci jest już prawie mężczyzną... Wszyscy czekają
już tylko na Bluesa, dawnego klasowego "jajcarza". Ten zaś,
obecnie bardzo zamożny handlowiec, ma poważne problemy. Jego córka
Monika zaszła w ciążę i uciekła z domu. Na prośbę zrozpaczonej żony
Blues rozpoczyna poszukiwania jedynaczki. Odwiedza mieszkanie chłopaka
Moniki. Dziewczyny tam jednak nie ma. Ostra wymiana zdań z przyszłym
ojcem jej dziecka kończy się bójką. Ciężko poturbowany Blues traci
przytomność. Sztuka Bruttera i Wiszniewskiego z różnych perspektyw
ukazuje tzw. kryzys wieku średniego. Bohaterowie wyzbyli się już złudzeń,
marzeń, wielkich ambicji. Choć jakoś ustawili się w życiu i nie
cierpią na brak pieniędzy, czują się wewnętrznie wypaleni, puści.
Wraz z młodzieńczymi rojeniami stracili też zdolność doświadczania
smaku i urody życia. Przerażają ich szybko uciekające lata. Wiedzą,
że przekroczyli już "smugę cienia", coraz częściej myślą
o śmierci. Drażni ich codzienność wypełniona beznadziejną rutyną
rodzinnych i zawodowych obowiązków. Męczy bezsilność wobec
konieczności narzucanych przez los. Autorzy dramatu próbują znaleźć
odpowiedź na pytanie, dlaczego "piękni dwudziestoletni"
nieodmiennie przeradzają się w "szpetnych
czterdziestoletnich"? Czy w drodze do dojrzałości trzeba popełniać
wciąż te same błędy? Czy "młodzi" i "starzy"
zawsze muszą walczyć i niszczyć się wzajemnie? Czy życie w tzw. średnim
wieku może być jeszcze piękne? Brutter i Wiszniewski ostrożnie
sugerują, że może. Ich bohaterom to się udaje. Jednak już za parę
godzin suto zakrapiane alkoholem, sentymentalne, nocne spotkanie
dobiegnie końca. Wszyscy rozjadą się do swoich rodzin, zajęć,
trosk. Czy płomyk, który rozpalił się w ich wnętrzach pod wpływem
"sprawy Bluesa" nie zginie tak szybko i niespodziewanie, jak
się pojawił?
|
Mirosław Baka
Blues, czyli Krzysztof, jest najwszechstronniej pokazaną postacią. Poznajemy go we fragmencie jego życia rodzinnego w domu, w scenie obrazującej stosunki wewnątrz małżeńskie - tego nie ma u innych postaci. Blues miał konflikt z córką, który narastał i osiągnął apogeum, gdy dowiedział się, że córka tuż przed maturą - jest w ciąży. Dopiero wtedy poznał środowisko córki, później także zakochanego w niej chłopca. Blues jako jeden z niewielu doznaje nagłego olśnienia: "Dzisiaj jak wyłaziłem z tej cholernej rzeki, to tak spadło na mnie nagle, jaki głupi jestem" - mówi w czasie poszukiwań córki. Nagle spostrzega, że jego dotychczasowe życie jest niewarte funta kłaków. Do tego dochodzi sprawa tabletek extasy, które powodują, że Blues jaśniej myśli, otwiera szerzej oczy. I potem dokonuje się w nim piękny przełom w rozmowie z córką, kiedy sam z siebie, nie wiadomo po co, zaczyna opowiadać jej historię swojego życia. Nawiązuje się między nimi nić porozumienia, odnajdują się. Zazwyczaj rodzice nie zwierzają się dzieciom ze swoich problemów, tylko są sędziami oceniającymi ich, a dzieci - zwłaszcza duże - chcą partnerstwa, czasami są w stanie pomóc rodzicowi, to nie zawsze tak jest, że rodzic jest mądrzejszy od dziecka.
Stanisława Celińska
Profesorka jest szalenie zaprzyjaźniona z młodzieżą. Nauczyła kiedyś młodych ludzi odpowiednio patrzeć na świat: iść w ślad za swymi marzeniami, być szczerymi wobec siebie. Od czasu, w którym uczyła Bluesa i jego kolegów - czas bardzo się zmienił i profesorce coraz trudniej odnaleźć się w rzeczywistości. Ale mimo wszystko stara się zrozumieć i tłumaczyć postępowanie współczesnej młodzieży. Jej wychowankowie udają po latach, że im się powiodło, ona ich demaskuje. Może potem ktoś zada sobie pytanie, na ile jest w porządku wobec siebie, decyzji, które podjął, na ile jest sobie wierny, i czy może coś jeszcze zmienić na lepsze. Profesorka to świetna, bardzo ciekawa osoba. Niewielu jest takich ludzi.
Tomasz Wiszniewski
(C) FORUM
Uznaliśmy, że siłą napędową, wprawiającą wszystko w ruch jest - miłość. Począwszy od księdza, a skończywszy na domorosłym biznesmenie, przez poszczególne postaci - każdy musi opowiedzieć się, wyjaśnić, co zrobił z tym banalnym słowem, jakim jest miłość. Takim kluczem otwiera się ten spektakl. Z pozoru banalnym, ale kiedy się zadaje pytanie - czy jesteś szczęśliwy, to wszyscy albo zbywają je dowcipem, albo cytują kogoś, albo klną i w ogóle nie chcą na ten temat nic mówić. Chciałbym, by widzowie - patrząc na bohaterów - zastanowili się, co jest w życiu naprawdę ważne. Nasza filmowa opowieść - choć chwilami gorzka - ma być jednak lekka i zabawna, bo inaczej - lepiej czytać książki, które są mądrzejsze. - To opowieść o pokoleniu 40-latków - mówi Tomasz Wiszniewski, reżyser. - Nie jest to analiza pokoleniowa, ale próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, co dla ludzi w tym wieku oznaczają takie pojęcia, jak szczęście i miłość. Każdy z bohaterów staje wobec pytania - czy, i na ile udało mu się idealistyczne marzenia z młodości zrealizować w dorosłym życiu. Spektakl miał nazywać się "Bal", ale niestety jest to "bal bez balu", z powodu ograniczeń finansowych. Cała historia dzieje się w czasie imprezy towarzyskiej w dawnym liceum, do którego uczęszczali bohaterowie. W kinematografii amerykańskiej na temat zjazdów absolwentów powstało bardzo wiele filmów - w Polsce w ogóle ich nie ma. Żeby o tym pisać, trzeba dojrzeć i samemu przeżyć taki zjazd absolwentów. W czasie prób i rejestracji widać było, jak spektakl "rośnie", wszyscy aktorzy - równolatkowie bohaterów - traktowali go z osobistym zaangażowaniem. |
Do zrobienia strony skorzystano z materiałów umieszczonych na Tele Rzeczpospolitej z 15.07.1999 r. nr 163:
http://rp.pl/Pl-mac/dodatki/tele_990715/tele_a_2.html