powrót do   strona główna   Ludwik Wiszniewski

wiersz DZIONEK IRUSI  Ludwika Wiszniewskiego w Tygodniku Ilustrowanym MOJE PISEMKO NR 32, str. 83-86.

 

MOJE PISEMKO

TYGODNIK OBRAZKOWY DLA DZIECI

pod redakcją Marji Buyno-Arctowej

 

nr 32, Warszawa 6 Sierpnia 1927 r.

 

WYDAWNICTWO M. ARCTA W WARSZAWIE

 

DRUKARNIA M. ARCTA W WARSZAWIE, CZERNIAKOWSKA 225

 

DZIONEK IRUSI

Rano

 
Coś pod noskiem łaskocze,
    Ach, to promyk słoneczka!
Wpadł do izby przez okno
    I nie schodzi z łóżeczka.
 "Dobrze, dobrze, leniuszku,
    Do południa śpij sobie!
Ja twe mleczko wypiję,
    Chlebka w garnczek nadrobię..."
- Och, nie miły! nie, złotko!...
    Już się Irka odziewa
I do misy olbrzymiej
    Zimnej wody dolewa.
 Chlebek z masłem i mleczko -
    To mi pyszne śniadanie!
Jak Iruchna zje wszystko,
    Jeszcze więcej dostanie...

Przed południem.

 
Idzie Irka do kuchni -
    Chce gotować obiadek.

- Puk, pu!... - Kto tam?... Otwórzcie,
    Biedny, biedny tu dziadek...
- Macie, złoci, tu grosik.
    _Bóg ci zapłać, aniołku!
- Oj, coś kipi!... Ach, Boże!
    Mało będzie rosołku.
Ugotuję kluseczek,
    Wszak zadanie nietrudne:
Troszkę mąki i wody...
    Masz!... Kluseczki są brudne...
A najgorzej, że z biedy
    Nowa bieda urosła:
Poszła po sól do sklepu,
    Kilo mąki przyniosła...

Dwunasta!...

 
O tej zwykłej godzinie
    Stół Irena nakrywa.
- Ach, ta łyżka nieznośna,
    Z rąk umyka, jak żywa!
A matula przynosi
    Garn brzuchaty, bez ucha.
- Patrzaj, córuś, by w zupie
    Nie moczyła nóg mucha!
Drugie danie: kluseczki,
    Te brudnawe, bez soli.

Czemu nie jesz, Irenko?
    - Bo mnie brzuszek tak boli...
Myje łyżki Irusia,
    Zakasała rękawy...
- Matuleńko, ugotuj
    Na kolację dziś kawy!

        Po obiedzie.

 
A o drugiej godzinie
    Przyszedł Jasio z wizytą
I fuzyjkę na plecach
    Przyniósł... grochem nabitą!
W piec celował, wystrzelił,
    Lalki bardzo się bały.
- Jakbym poszedł na wilki,
    Jenom troszkę za mały!
- Wiesz? nie lubię fuzyjek,
    Niepotrzebne na świecie!
- Naturalnie! fuzyjka
    Jest zbyteczna kobiecie...
Józio chodzi strapiony,
    Poginęły mu kule!
A Irenka ze szmatek
    Szyje lalkom koszule...

Troszkę później...

 
Irka idzie na spacer,
    po ogródku swym chodzi,
Zbiera suche patyczki,
    Domek niemi ogrodzi.
Kupi sobie cielątko,
    Ze dwie gąski i kurkę.
Musi dla nich czem prędzej
    Wybudować obórkę.
A tu będzie stodoła,
    Za stodołą warzywa...
- Oj, matulu, matulu,
    Sparzyła mnie pokrzywa!
Chodź, córeczko, do domu,
    Juź jest zimno na dworze.
- Jeszcze sobie bukiecik
    Z listków złotych ułożę...

Wieczorem

 

Irka siedzi przy stole,

Matuś czyta bajeczki:
Jak kot nosek oparzył,
    Gdy się dotknął fajeczki.
Że na szklanej gdzieś górze
    Śpi królewna zaklęta...
Irka słucha z uwagą,
                      Wtem... zamyka oczęta.
                      Bo najsmaczniej się drzemie
                      Na kolanach matuli,
                      Gdy ramieniem obejmie
                      I do serca przytuli...
                      - Zmów, córeczko, paciorek,
                     Poproś Bozi o zdrowie...
                      - A bajeczkę skończyłaś?
                     Jutro koniec opowiem...

[pisemko w posiadaniu G.G., sierpień 2008]