powrót do:   strona główna   Ludwik Wiszniewski

OŁOWIANY DOBOSZ - książka z wierszami Ludwika Wiszniewskiego

 

Ludwik Wiszniewski

 

OŁOWIANY

DOBOSZ

 

SPÓŁDZIELNIA WYDAWNICZA

"CZYTELNIK"

WARSZAWA, MAJ 1946

ilustracje

Czesław Wielhorski

format 260 x 209 mmm

oprawa broszurowa

 

 

                         

                         JUŻ IDZIE!...

 
          Martwi się Magdusia,
          martwi się dziewczyna,
          że się ta wiosenka
          tak późno zaczyna.
                     Aż tu patrzy -
                     złote słonko
                     grzeje, topi
                     śnieg przed sionką...

          Aż tu słyszy
          głosik Bronki:
          - Przyleciały
          już skowronki!...
                      Aż tu Basia
                      w rączki klaszcze:
                      - Już rozkwitło
                      moc przylaszczek!...
          Cieszy się Magdusia,
          śmieje się dziewczyna,
          wszak to już wiosenka
          rządy rozpoczyna!

 

 

 

                         OŁÓWECZEK

 

 

 
               Mam ołówek, ołóweczek,
               narysuję pięć owieczek.
                          Hop-la-la!
 
            Zamiast owiec wyszły świnki,
                   bardzo śmieszne
                          mają minki.
                           Hop-la-la!

 

 

 

                         AUTOBUS

 

 
          Wzięła myszka
          walizeczkę.
          Wyszła za wieś -
          za wioseczkę.
          Tam na szosie
          przy gospodzie
          wielkie auto
          staje co dzień.

 

                       Wzięło myszkę
                       i już pędzi.
                       Na kokoszki
                       krzyczy, zrzędzi.
                       Trąbi, trąbi,
                       ile zdoła:
                       - A nie wchodźcie
                       mi pod koła !...
           Myszka blednie -
           źle się czuje,
           bo samochód
           podskakuje.
           Z boku na bok
           się kołysze...
           Taka jazda
           nie dla myszek.
 

                        Myszka prosi
                        konduktora:
                        Proszę stanąć,
                        jestem chora!...
                        Widać zaraz,
                        żeś z zapiecka,
                        idź więc pieszo
                        do miasteczka!..

 

 

 

 

 

                               LATO
 

 

 

  Gdy nadejdzie lato, będę chodził boso,
  Będę żyto kosił tatusiową kosą.
  Gdy się kosa stępi, będę wiązał snopy
  i nim słonko zajdzie, ustawię je w kopy...
 
Gdy nadejdzie lato, czas piękny, wesoły,
będę żyto z pola zwoził do stodoły.
Udadzą się żniwa, wiatr rozpędzi burze...
Starczy nam chlebusia na roczek lub dłużej!

 

 

              MUSZKA - UPARCIUSZKA
Latała muszka-uparciuszka po podwórku,
 latała, latała, latała
 
                 godzinkę
                 bez mała,
                 na wszystkim
                 siadała.
 Gdy wodę w kałuży piła, nóżki zamoczyła.
 Obtarła nóżki o brudną szmatę, obleciała
 wokół chatę, wpadła do izdebki.
 Latała muszka-uparciuszka po izdebce,
 latała, latała, latała
                  to górą
                  to dołem -
                  bzykała
                  nad stołem.
 Usiadła na chlebku, jadła go po ździebku.
 Trzepnęła gosposia fartuchem, wypędziła z   izby muchę:
                   - Od chleba
                  ci zasię!
                  Zmykaj stąd,
                  brudasie!...

 

 

                    PASTERECZKA

 

 
        Zielona gałązka,
        różowy kwiateczek.
        Nie chciała dziewczyna
        paść swoich owieczek.
        U wójtów muzyka -
        tańcują mazura.
        Chodzi pastereczka
        smutna i ponura.
 
                Przybiegł wilczek z lasu,
                rzekł ze słodką miną:
                - Będę pasł owieczki,
                potańcuj, dziewczyno! -

         Po krótkiej zabawie -
         (trwała pół pacierza)
         nie znalazło dziewczę
         owiec ni pasterza...

 

 

PRZYJACIELE ZAJĄCZKA

 

 
 Chorował zajączek. Bolało go w boku.
 Nie mógł się poruszać ani zrobić kroku.
 Więc do swych przyjaciół wysłał listy  krótkie:
 "Jestem bardzo chory, donoszę ze  smutkiem  -   Zajączek".
 Najpierw przyleciały dwie lekarki-sowy;
 - Nie martw się, zajączku, wkrótce będziesz zdrowy!
 A potem przybiegła wiewióreczka z zielem:
 - Zanim je naparzę, łóżko ci prześcielę!
 Przyleciały również kuropatwy zacne,
 przyniosły choremu oziminki smacznej.
 Jedynie płochliwy bieluśki króliczek
telegram nadesłał:
    "Wyzdrowienia życzę!  - Króliczek"
    Zając poweselał i wyrzekł te słowa:
    - Wśród tylu przyjaciół przyjemnie chorować!
                          MOSTEK
 
      Drogi, ścieżki
      do miasteczka
      przecinała
      bystra rzeczka.
 
           Szedł do miasta szaraczek
           po czerwony kubraczek.
           Ujrzał rzeczkę - zawraca,
           nie chce nóżek zamaczać.
 
       Szedł do miasta kogucik
       po sukienny surducik.
       Ujrzał rzeczkę - zawraca,
       nie chce nóżek zamaczać.
 
           Szła do miasta Walerka,
           niosła na targ pół serka.
           A tu rzeczka!... Zawraca,
           nie chce nóżek zamaczać.
 
        I szedł cieśla Nikodem:
        - A ja przejdę przez wodę!
        Ściął sosenki dwie proste,
        pobudował wnet mostek.

 

 

                     PIEJE KOGUT
 
          Pieje kogut na płocie:
          - Hej, pomóżcie Dorocie!
          Tchu zabrakło dziewczynie,
          niesie z mlekiem naczynie.

 

 
                Pieje kogut na płocie:
                - Hej, pomóżcie w robocie
                tej słabiutkiej, tej Ewce!
                Niesie wodę w konewce...
 

 

           Zagęgała gęś młoda:
           - Patrzcie, jaki gospodarz!
          Wielu mamy krzykaczy...
          Sam się zabierz do pracy!...

 

 

KOZIOŁECZEK

 
        Stanął koziołeczek
        przed babuni progiem.
        Zażądał kapusty
        i nastawił rogi.
 
                   Na to babuleńka:
                   - Co za zwyczaj kozi!
                   Prosisz o kapustę
                   i różkami grozisz...
 
         - Bodnę cię naprawdę!
         - Pomału, pomału...
         chcesz kapusty dostać,
         grzeczności się naucz !

 

                            WRONA
 
       Stawia Kachna za progiem
       dużą michę z twarogiem
       i zaprasza kokoszkę:
       - Zjedz troszkę!
 
       Aż tu leci wrona,
       chytre oczy mruży
       i do tej kokoszki
       tak baje - bajdurzy:
 
       - Byłam wczoraj u młynarza...
       - I cóż?
       - Kłaniać ci się kazał.
       - Ko, ko, ko!...
 
       - Byłam wczoraj u kowala...
       - I cóż?
       - Grzebać w polu ci pozwala.
       - Ko, ko,ko!...
 
       - Byłam wczoraj u sołtysa...
       - I cóż?
       - Zręcznie schwytał w sidła lisa.
       - Ko, ko, ko!...
 
      I kokoszka nadziwić się nie może,
A tymczasem wrona zjada jej twarożek.

 

                      SKĄD TO GRANIE?

   Na podwórku zamieszanie ...
   Gdacze kura:
   - Skąd to granie?
   Gęga gąska:
   - Skąd to granie?
  Na to ćwierka wróbel z płotka:
  - Co to za muzyka, powie nam Dorotka!
  A Dorotka:
  - Właśnie, właśnie! zaraz wam wyjaśnię :
             To jest radio,
             mili moi.
             Na stoliczku
             sobie stoi.
             Gra lub śpiewa.
             co kto woli,
             aż ci skacze
             mały stolik!
   Wtedy gąski, kaczki, kury, kogut,
  świnka, piesek bury i dwa małe szare
  kotki zwróciły się do Dorotki:
  - Choć to kłopot i ambaras, kup
  nam radio, ale zaraz!
 

               DWA ŚWIERSZCZYKI

 

 
           Świerszczyk duży.
           świerszczyk mały
           słuchać radia także chciały:
           wyszły cicho
           zza przypiecka -
           w radio grali
           na skrzypeczkach.
 
                    Dwa świerszczyki:
                    duży, mały -
                    odrobinkę
                    posmutniały.
                    Młodszy wzdycha.
                    starszy sapie:
                    - Z naszym graniem
                    chodźmy za piec!...

 

 

 

PRZYSZŁA JESIEŃ DO OGRÓDKA


Przyszła Jesień do ogródka. Przywołała Jagusię:
- Marchew zbierz,
rzepkę zbierz,
do piwniczki
wszystko wnieś!

Znosi Jagusia do piwniczki jarzynki, znosi i znosi.
Jeden wór,
drugi wór -
do wieczora
trwał ten zbiór.

Wieczorem przybiegł do ogródka szary zajączek.
Chodził między zagonkami powolutku, powolutku.
- Marchwi brak,
rzepki brak!
Czemu tak?
Czemu tak?

 

Zauważyła zajączka jesień. Pogroziła mu paluszkiem.
- Coś tu chciał?
Tyś marchewkę,
rzepkę siał?


Uciekł zajączek do lasu.
Rad nierad
na mchu siadł,
zwiędły listek
brzozy zjadł...

 

 

 

                            WIECZÓR

 

Po robocie, po wieczerzy stół obsiedli domownicy. 
Jędrek czyta, Michaś pisze, a Karolek głośno liczy.
Matuś ręce na stół kładzie, czule patrzy na swych smyków.
Ojciec szuka w kalendarzu rad praktycznych dla rolników.
Ziąb na dworze, dmie wichura, ogień trzaska na kominie.
Zegar cyka: cyku, cyku!... - czas wieczorny szybko płynie.
Z kąta wyszedł skrzat domowy i na brzeżku stołu siada:
Posłuchajcie, moi mili, dawnych dziejów o pradziadach!
Baju, baju ... Ogień wygasł... Sen do izby wpadł skrzydlaty:
Idźcie spać już, gospodarzu, ja strzec będę waszej chaty !

 

 

                        STELMACH

 

 
                  Przed stelmachem
                  stoi wozik,
                  będą na nim
                  snopy zwozić.
                  A gdy będzie
                  targ w Łowiczu,
                  tam powiezie
                  mych rodziców.

 

 

 

                            KOWAL
 
                   Przed kowalem
                   leżą pługi -
                   tutaj jeden,
                   a tam drugi.
                   Dwa lemiesze
                   na wpół zdarte -
                   będą nowe
                   już we czwartek.

 

 

 

 

                        SZEWCZYK

 

 
                    Szewczyk trzyma
                    szydło, młotek.
                    Łata buty
                    na tę słotę.
                    - Tylko śpiesz się -
                    wszyscy proszą -
                    nie będziemy
                    chodzić boso!

 

 

 

 

                      BEDNARZ
 
               Załamała Kachna ręce -
           z beczki spadły dwie obręcze...
 
                Rozsypały się deseczki -
           nie ma beczki, nie ma beczki!
 
                   Przyszedł bednarz,
                        kiwnął głową:
                       - Zaraz zrobię
                       beczkę nową!...

 

 

 

                             RYBAK

 

 
             Łowił rybak rybki,
             łowił rybki siecią.
             Złowił jedną rybkę,
             potem drugą, trzecią.

             Pierwsza rybka - okoń,
             druga rybka szczupak;
             nie będą już w wodzie
             ogonkami chlupać.
             A ta trzecia rybka
             to maleńka płotka,
             posmutniała bardzo -
             że zły los ją spotkał.
             Rybak się uśmiechnął,
             rzekł do okruszyny:
             - Żal mi cię, ploteczko,
             wracaj do głębiny!

 

 

 

 

 

                           MŁYNARZ
 
           Wiatraczek
           terkocze
           dni całe
           i noce.
 
                    Młynarzu,
                    spać pora,
                    dosyć mąki
                    w worach!

 

               

                   OŁOWIANY DOBOSZ

 
        Ćwierkały raz wróble,
        te skore do plotek,
        że żył majster Klepka,
        że żył majster Młotek.
                 Zmajstrowali konia.
                 żwawego konika!
                 Stukał podkówkami,
                  jak prawdziwy brykał.
        I ćwierkały dalej,
        ćwierkały z zapałem :
        - Umiał ten koniczek
        iść stępa, biec cwałem.
                Tym małym konikiem,
                konikiem drewnianym
                zachwycił się dobosz,
                dobosz ołowiany.
         Zachwycił się dobosz,
         tyli, tyci malec -
         jeden cal z połową,
         najwyżej dwa cale.

 

                  Mały, śmieszny dobosz
                  nie uląkł się konia.
                  Pomknął jak wichura
                  przez pola i błonia.
          Był nad polskim morzem,
          odwiedził Kujawy,
          zahaczył o Poznań,
          wstąpił do Warszawy.
                  Gdy poił konika
                  w srebrzystej Wisełce,
                  zadrżało w doboszu
                  jego małe serce.
          Koniku, nie wrócę
          już do tarabanu!
          Pójdziesz ze mną służyć
          do polskich ułanów!

 

 

FUTRO JEŻA

Była pierwsza zima, były pierwsze mrozy.
Pan Bóg wielką skrzynię z futrami otworzył.
Przywołał zwierzęta i rzekł do nich tkliwie;
- Dam każdemu futro - dzielę sprawiedliwie...
Tobie - białe, tobie - szare, ty dostaniesz ryże ...
Nie bójcie się, śmiało, śmiało podchodźcie tu bliżej!...
Tobie - bure, tobie - siwe, pies dostanie kożuch,
bo przy piecu rzadko siedzi, wciąż biega po dworze...
- A ty czemu nie podchodzisz? - spytał Pan Bóg jeża.
-  Bo się patrzę na zajączka, jak futro przymierza.
- Czy chcesz takie?
- Chciałbym inne - sierść w tym jakby mgiełka.  
Chciałbym  futro  z włosem grubym, choćby jak igiełka.
Pan Bóg  spojrzał na aniołom, a potem na jeża:
- Podać futro specjalne, tu, dla tego zwierza!
Spojrzał jeżyk na futerko ...
Panie Boże, przebacz...
Pan Bóg odrzekł:
- Już jest późno - powracam do nieba!

 

                          ŚNIEŻYNKI
 
          Jeden wróbel,
          dwa wróbelki,
          trzy i cztery
          zaćwierkały:
          - Na płoteczku
          leżą sery!
                    Jeden płotek,
                    dwa płoteczki,
                    trzy i cztery
                    zaskrzypiały:
                    - To śnieżynki,
                    a nie sery!

          Jeden wróbel,
          dwa wróbelki,
          całe stadko
          zaćwierkało:
          - A gdzie bawił
          śnieg przez łatko?
                    - Oj, daleko,
                    na północnym
                    aż biegunie!
                    - Gdzie przebywał,
                    niech czym prędzej
                    tam odfrunie!

 

 

                                DZIWO
 

 

   Stoi bałwan w kapeluszu,
   nic nie słyszy, nie ma uszu.
   Ślepki z węgla patrzą krzywo.
   Krzyś ulepił takie dziwo.

        Wicher dmucha, mróz nadchodzi,
        marznie bałwan, pan dobrodziej.
        Grzęźnie w śniegu po kolana,
        nie wytrzyma tak do rana.
   - Krzysiu, Krzysiu, mój chłopczyku,
   chcę się ogrzać przy piecyku!
   - Siedź na dworze, szanuj życie,
   piec łakomy pożarłby cię!...

 

 

 

                             CHOINKA
 

 

       Mróz na dworze, mróz.                         
       Konik ciągnie wóz.                                
       Wóz głośno turkocze!                           
       - Nie skręcę, nie zboczę.                     
       Tur, tur, tur! Tur, tur, tur!                   
       tę choinkę dał nam bór.
                        .
              Mróz na dworze, mróz.
              Konik ciągnie wóz.
              Gospodarz ma synka,
              dla niego choinka.
              Stuku, stuk! Stuku, stuk!
              jest wybrana ze stu sztuk!
 
       Zjeżdża z drogi wóz,
       bo chałupka tuż.
       Choinka, ta miła,
       igiełki zjeżyła,
       bo nie ma humoru -
       chce wrócić do boru!

 

              W borze mroźna noc,
              w izbie uciech moc.
              Jabłuszka, orzeszki,
              dziecięce uśmieszki.
              Choinka - śliczności
              więcej się nie złości.

 

 

 

(książka w posiadaniu Joanny i Piotra Wiadernych - G. G. kwiecień 2003)

(książkę tę również posiada Grzegorz Giżewski - wrzesień 2005)

*   *   *

wiersz FUTRO JEŻA jest też zamieszczony w serwisie internetowym "PROMYCZEK DOBRA"

www.wsd.tarnow.pl/gazety/promyczek/archiwum/0299/wiersz.htm