powrót do    strona główna    Ludwik Wiszniewski

wiersze Ludwika Wiszniewskiego w czasopiśmie z lat 1938-39 "PORANEK  - tygodnik dla starszych dzieci" w nr 13 (str. 248-250), 18 (str. 335), 19 (str. 358-360), 20 (str. 382).

                 

 

PORANEK

tygodnik dla starszych dzieci

 

pod redakcją

Julii Duszyńskiej

Wydawnictwo ..?..

Warszawa, rocznik 1938-1939

 

SKLEP RADIOWY  (PORANEK NR 13, Warszawa 1 grudnia 1938 roku}

   Szczur ze szczurkiem, dwaj spryciarze,        Szczur ze szczurkiem, dwaj spryciarze,
   założyli sklepik razem.                                    sprzedawali w sklepie razem.
   Założyli nie w piwnicy,                                     Przyszły myszki z ciemnych norek:
   a pod mostkiem na ulicy:                                - Ile za ten detektorek?
   "Sklep radiowy".                                              Dumnie wkroczył świerszcz z alkowy:
                                                                              - Ile za ten trzylampowy?
   Szczur ze szczurkiem, dwaj spryciarze,        Karaluszek przyszedł z tatą:
   założyli sklepik razem.                                    - Ile za ten izolator?
   - Pod mosteczkiem? - A tam właśnie,
   bo tam widniej, bo tam jaśniej.                      Szczur ze szczurkiem, dwaj spryciarze,
                                                                              jako zwyczaj dobry każe,
   Wszystko mieli w swym sklepiku:                  uśmiechnięci zapytują: - Gdzie odesłać pan rozkaże?
   aparaty bez głośników,                                   W sklepie mało co zostało.
   detektory, cewki, druty,                                   Za to radio wszędzie grało.
   różne szkiełka prosto z huty!                          W każdym kacie na podwórku.
   I anteny, i kryształki,                                        To zasługa sprytnych szczurków!
   różne wtyczki, różne gałki.

*    *    *

 MRÓZ  (PORANEK NR 18, Warszawa 8 stycznia 1939 roku)

  Wszędzie mróz kożuch, w świat się udał...         I mróz mroził, czego dotknął,
  Szedł przez pola po tych grudach -                      ponawieszał liści w oknach,
  nie przystawał w szybkim chodzie,                      nade drzwiami szybko, migiem,
  ryby, rybki zamknął w wodzie.                              ponawieszał sopli-igieł,
                                                                                   a kundlowi, co strzegł chaty,
  Minął stawy, groble minął -                                   wąs przyczepił szronowaty!
  zaśnieżoną szedł ścieżyną.
  A miało się już ku nocy -                                        A gdy rano drzemał w sionce,
  mróz do wioski skręcił, zboczył.                           przyłapało go tam słońce,
                                                                                   wytargało w mig za uszy.
  Pierwsza chata, druga chata -
  można figlów kilka spłatać!                                  A mróz: Hop-sa!... - w świat wyruszył.
 
                                                                                  Nic nie stracił na humorze,
                                                                                  tylko mroził - jeszcze gorzej!...

  

*    *    *

TELEFON (PORANEK NR 19, Warszawa 16 stycznia 1939 roku)

Mówiła Wiktorka Wiktorce:                                                          - Drrr!.. Czy to sklep rzeźniczy?
- Założyliśmy telefon w mysiej norce...                                         Proszę przysłać kilogram polędwicy
I wybuchnęły obie śmiechem:                                                                 i serdelków tuzin!
- Mają myszki uciechę!                                                         Tylko smacznych, żeby rozpływały się w buzi!
- A my spokój!.. Myszy od spiżarni stronią,                                       - Drrr!.. Czy pan kuśnierz?
 siedzą przy telefonie i dzwonią.                                               Chciałabym oddać do naprawy futro?
- Drrr!.. Czy pan szklarz? Mam prośbę maleńką!                     Co? dopiero jutro? Szkoda, że nie dzisiaj!
W mej norce jest ciemno, proszę mi wstawić zaraz okienko!                   Mój adres?.. Norka mysia?!..
- Drrr!.. Czy pan zdun? Pragnę kupić piecyk...                               Drrr!.. Czy pan szczurek? Kto?.. Kot!..
Tu, tu, w mysiej norze!                                                                            Oblał myszkę gorący pot.
Pan nie może?                                                                                          Odrzuciła słuchawkę.
Zamiast grzać się przy piecu, mam w łapki chuchać?..              Jeszcze się z niej wysunie łapka kici
Nie mam zamiaru dłużej pana słuchać!..                                             i za ogonek myszkę chwyci!

*    *    *

ŚPIEWANKA (PORANEK NR 20, Warszawa 24 stycznia 1939 roku)

                                         Zielona gałązka,                           Przybiegł wilczek w lasu,
                                         różowy kwiateczek.                      rzekł ze słodką miną:
                                         Nie chciała dziewczyna                 - Będę pasł owieczki -
                                         paść swoich owieczek.                 potańcuj, dziewczyno!
 
                                         U wójtów muzyka -                       Po krótkiej zabawie -
                                         tańcują mazura.                           trwała pół pacierza -
                                         Chodzi pastereczka                    nie znalazło dziewczę
                                         smutna i ponura.                          owiec ni pasterza...

brak informacji o wierszach Ludwika w innych rocznikach PORANKA.