strona główna   indeks                    Włodzimierz WISZNIEWSKI                 drzewo-grafik

( ... 1903 - ....... / ...05.1951 - Łódź )

rodzice Aleksy Wiszniewski i Stanisława Irchin

żona Irena Czajkowska

(....... 1906 - ...... / 16.01.1996 - Lublin)

2 dzieci:

WŁODZIMIERZ

EWA

WOJCIECH

               W. W.    B. J.   W. W.

Wlodzimierz était avocat au barreau de Lodz. Il est décédé prématurément suite à une inflammation aigüe des articulations.

FRAGMENT PAMIĘTNIKA SIOSTRY ANNY

  (...) W czasie tej  podróży [do babci Irchin] najmłodszemu bratu Włodkowi zdarza się niemiły wypadek - na skutek przejedzenia się tzw. „robi w spodnie”. Stąd złośliwa piosenka: >Samochodem, mimochodem przyjechali z wielkim smrodem< Oraz przydomek, który go prześladował do późnych lat: >Samochód< lub >Kupa samochodowa< (...)”

 

JAK WŁODEK WRACAŁ Z OBOZU Z WOLDENBERGU

(Podane przez Tomka Wiszniewskiego, jego wnuka)

Oficerowie WP internowani przez władze okupacyjne Niemiec w obozie jenieckim w Woldenbergu zostali wyzwoleni w 1945r. Żyjąc w zamknięciu przez 4 lata kultywowali wartości honoru, prawdomówności. Wracając do Polski pieszo mijali hordy szabrowników ogałacających ziemie zachodnie. Jeden z podoficerów przypadkowo znalazł zloty pierścionek i schował go do kieszeni . Ostracyzm milczenia towarzyszy podróży zmusił go jednak po 24 godzinach do wyrzucenia feralnego znaleziska.

 

JAK WŁODEK UMIERAŁ

(Podane przez Tomka Wiszniewskiego, jego wnuka)

Włodek (syn Aleksego) wyjechał do Gdańska na prośbę swojej matki Stanisławy Irchin. Starał się tam wpłynąć na swoja siostrę Hankę, by ta zalegalizowała swój związek z Jarmakowskim, z którym zresztą miała wtedy dwoje dzieci (Andrzej i Barbara [poprawione przez S. W: było Bogdan i Włodek]). Misja się udała ale Włodek wykąpał się w zimnym morzu co spowodowało ostry stan zapalny stawów. Wrócił do Łodzi obłożnie chory . Ból był tak ciężki do zniesienia, że lekarz zaordynował morfinę. Włodek - tyran nie znoszący sprzeciwu nie wyraził zgody na przeniesienie go do szpitala, gdzie dawka penicyliny zapewne by go uratowała. Następny atak bólu i nowy lekarz nie powiadomiony przez żonę Irenę o wcześniejszych lekach ponownie ordynuje morfinę. Ta jednak dawka jest dla Włodka zabójcza. Lekarz rozpoznaje plamy opadowe. Śmierć jest tuz. Mały Wojtek pociesza rozpaczającą matkę - ...nie płacz, kupimy sobie innego tatusia. Włodek będąc zapalonym brydżystą i świadom końca podsumowuje -... leżę bez jednej. Zostawia żonę bez zawodu z dwoma małymi chłopcami .

  B.J.

SPROSTOWANIE DO "JAK WŁODEK UMIERAŁ"

"Włodek przybył do Gdańska prawdopodobnie po to, aby namówić moich dziadków (Annę i Mieczy- sława), by wzięli ślub kościelny, bo według aktu małżeństwa cywilny związek małżeński zawarli 02.10.1947 roku. Ślub kościelny według świadectwa ślubu (duplikat z 23.10.2000 r.) zawarli 25.09.1952 roku w Gdańsku. Znalazłem kartkę pocztowa  wysłaną z Łodzi 14.06.1951 roku, następującej treści:

(list pisany na maszynie)

lewa strona

Łódź 14.VI.1951

"Kochana Haniu! Ponieważ Włodek ma sprawę w Gdańsku więc będzie u Ciebie w poniedziałek b. m. Nie pisze nic bo nie ma o czem, w kółko to samo, pracuje się od rana do nocy i myśli o rozmaitych zmartwieniach dla rozrywki. Staś jest bardzo duży i niedługo już będzie w 6 klasie. Kłopot tylko w tym, że nie jest zdrowy i leczenie jest bardzo długie i męczące. Wybieram się na urlop w lipcu, ale nie wiem czy nie stanie mi co na przeszkodzie. Co nowego u Ciebie słychać - pewnie mało masz pieniędzy jak my wszyscy i ledwo koniec z końcem możesz związać, ale to ogólna choroba. Całuję Cię Zofia. "

prawa strona

"Włodek przyjedzie o 5.38 na stacji, sądzę, że na dworcu w Gdańsku, a do Wrzeszcza dojedzie autobusem tłumaczę mu, że do "Polonii"

(e-mail Grzegorza Giżewskiego do Stana Wiśniewskiego, dn.30/08/2000) i późniejsze poprawki (30.04.02 - G. G.)

list Włodka do żony Ireny z obozu, nadany 06.05.1943, oryginał na prośbę Ireny włożono do jej grobu

"Otrzymałem paczkę od Reni z zawartością: masło, placek, wędzonka, chleb, 6 jaj i 40 papierosów. Twój śliczny list, najmilsza, może mieć swoje źródło tylko w wielkiej miłości. Jestem dumny z Ciebie, bo charakter Twój jest jak kryształ bez skazy. O tym zresztą przekonałem się już po krótkim pożyciu z Tobą i jak sama dobrze wiesz, wbrew może innym pozorom przy ludziach, należycie to oceniałem, ale teraz wiem, że te nasze smutne i rozpaczliwe lata rozłąki bardziej nas zespolą i usuną najdrobniejsze nawet cienie z naszej wspólnoty małżeńskiej. Tylko, o Iruś moja, kiedy to nastąpi? Tęs- [zdanie nieczytelne G. G. ](...) powodują obecnie u mnie prawie fizyczny ból. Jestem często bardzo, pozornie bez powodu, zły szorstki i niezwykle zdenerwowany. Myślę również często o Włodku, ale jest on zawsze na drugim planie i nie sprawia mi tylu zmartwień, co Ty, śliczna żoneczko moja. Ciekawe jest, że jeśli myślę o tym, zawsze tylko świadomie i nieświadomie Ciebie pragnę. Inne mnie nie pociągają i nie budzą absolutnie pożądania. Jeżeli chodzi o temat poruszony przez Ciebie, bądź o mnie spokojna, bo sama myśl o tym budzi we mnie wstręt. Zresztą wcale nie jest tak jak myślicie. Wczoraj obchodziliśmy wspólnie imieniny Tarasa. Matce w dniu Jej święta zdrowia i długich lat życia. Pisz do mnie wyraźnie. Gorąco Cię całuję, tęsknię i kocham bez granic, całuję Włodzia. Nawieki Twój Włodek."                            

B. J.

Od lewej: Włodek syn, Irena Wiszniewska, Fela Czajkowska (żona brata Ireny), Włodzimierz Wiszniewski. 16.01.1949

WSPOMNIENIE O ŻYCIU I ŚMIERCI IRENY, SPISANE PRZE JEJ SYNOWĄ ELŻBIETĘ

Mama Irena była piękną kobietą, świadczą o tym zdjęcia i relacje świadków jej zachwycającej urody. Miała tak zwaną alabastrową cerę z lekkim odcieniem różu przy ciemnych włosach. Oczy miała fiołkowe, figurę niezwykle foremną. Z wielkiej miłości poślubiła Włodzimierza, młodego prawnika. W początkowych latach małżeństwa wyjeżdżali często w góry, gdyż ojciec był zafascynowany urokiem Tatr. W 1934 roku urodził im się syn Wincenty Włodzimierz (imię dostał po przyjacielu ojca - Wincentego). Matka była zupełnie podległa dość apodyktycznym i dyktatorskim poczynaniom ojca. Kochała go bardzo i zadowalała się chowaniem Włodka i pielęgnacją swojej urody. To umiała robić znakomicie. W podziwu godnym zaparciem potrafiła kręcić codziennie włosy i robiła to do późnej starości. Dzień zaczynała od starannego makijażu. Ta cecha była dla nas , kobiet następnego pokolenia godną naśladowania i podziwu. W 1938 roku urodziła się córka Ewa. W 1939 roku ojciec, oficer Wojska Polskiego został umieszczony w obozie jenieckim w Woldenbergu. Matka w Włodkiem i Ewą zamieszkały u siostry Haliny we Włochach. tu znalazła dość sprytu i energii, żeby utrzymać rodzinę prowadząc sklep z alkoholem. Co tydzień wysyłała paczki do obozu z żywnością i listami. W przemyślny sposób przemycała alkohol w postaci galaretki porzeczkowej, która rozpuszczona radowała gardła oficerów. We Włochach umarła na zapalenie płuc córka Ewunia. Od ojca przychodziły listy pełne miłości. Jeden z takich listów, zgodnie z wolą został umieszczony w jej trumnie. Z siostrą Haliną łączyły ja bardzo serdeczne stosunki. W 1945 roku wraca jej mąż Włodzimierz, a po roku rodzi się syn Wojciech. Ojciec jest sędzią Sądu Wojewódzkiego w Łodzi, Nie chce ferować wyroków dyktowanych przez reżim. Przechodzi do adwokatury. Ma opinię znakomitości w swoim zawodzie. W 1951 roku po pobycie nad morzem zapada na ostre zapalenie stawów i umiera w ciągu 3 dni. Irena zostaje sama z dwójką dzieci, znacznymi długami i starą ułomną psychicznie matką Włodzimierza. Z trudem daje sobie radę wynajmując duże mieszkanie. Mieszkali u niej filmowcy z tamtych lat: Kluba, Ikonomow i inni. W tej atmosferze dorastał syn Wojciech, który został reżyserem i starszy syn Włodzimierz, który został aktorem. Starszy ożenił się z Elżbietą Pajączkowską i zamieszkał w Lublinie, młodszy zaś ożenił się z Joanną Miłobędzką. Mimo miłości nie było to udane małżeństwo. Matka wychowywała ich syna Mateusza. Usłużność w odniesieniu do mężczyzn, z którymi lub dla których żyła była tak dla nich uciążliwa jak i dla kobiet z nimi związanych. Matka przyczyniła się do rozpadu małżeństwa Wojtka. Wojtek był znakomitym reżyserem, twórcą dokumentu kreacyjnego i w historii filmu polskiego posiada swoje znaczące miejsce. Miał jednak chore serce i nieszczęście do zatrzymywanych przez cenzurę filmów. W 1981 roku umiera w Warszawie. Matka mając 80 lat przeprowadziła się z Łodzi do Lublina, gdzie mieszkała do śmierci w styczniu 1996 roku. Miała dobre układy ze swą synową Elżbietą. Pod koniec życia była zadbaną staruszką, gościnną i elegancką. Niestety dość uciążliwą z powodu znacznej miażdżycy. Jej typowym powiedzonkiem w okresach stresu było "O Jezusie Nazareński !". Nie miała wygórowanych ambicji materialnych, obywała się małym, miała niewiele, a to co miała było zawsze czyste i schludne. Nie interesowała się niczym prócz rodziny. I tę kochała bardzo silnie, ofiarnie i trochę głupio. Często w pozornej tajemnicy przed innymi ukradkiem, karmiła cukierkami lub czekoladą swego tęgiego syna Łakomczucha. Jej troskliwość mogła doprowadzić do pasji i dlatego zwana była prze Wojtka "rodzinnym potworem". Wnuk Tomek, zamieszkujący u niej prze 5 lat, gdy wyjeżdżał w podróż do Warszawy, zwykle starał się nie uprzedzać o swoich zamiarach, by ustrzec się od stosów kanapek przygotowanych na dwie godziny przed wyjazdem. Miłość zawsze była motywem jej działania.